Najważniejsze co warto zwiedzić w Phnom Penh, to muzeum ludobójstwa Tuol Sleng. Tu można zobaczyć historię obłędu jaki zapanował podczas pięcioletnich rządów Czerwonych Khmerów. Ci pieprzeni komuniści mordowali własnych rodaków hurtem. Wykażcie się cierpliwością i przeczytajcie też informacje co działo się po 1979r. To nie był koniec Czerwonych Khmerów. Paradoksalnie zostali oni uznani przez największe kraje świata za prawowite przedstawicielstwo narodu kambodżańskiego. Jakże oszukani musieli się czuć obywatele! Władza już nie strzelała do nich, ale nadal trzymała władzę, nikt Pol Pota nie wsadził do więzienia. Ani żadnego z jego psów. Najwięksi architekci reżimu żyli/żyją do spokojnej starości w otoczeniu rodziny, podczas gdy oni sami odpowiadają za śmierć dziesiątek tysięcy ludzi, za rozdzielanie rodzin. Co prawda było jakieś postępowanie w 2007 i w 2010. Ale to o wiele za późno. Nie zasługuje na szacunek i prawo do obrony żaden z nich. Wymigiwali się starczymi chorobami i co to za proces? Na szacunek nie zasługują rządy wszystkich krajów zachodnich, które wiedząc o zbrodniach nie odmówiły współpracy z rządem tych komuchów po 1980. Niektórych z nich pokazałem na obrazkach. Co jest dziwne każdy z architektów był człowiekiem wykształconym, również po studiach na Zachodzie. Zaskakujące jakich represji użyli wobec całej inteligencji w kraju. Jak to możliwe, że każdy kto miał delikatne dłonie lądował w obozie pracy lub grobie, rządzący – nie. Było wiadomo, że głupi nie są.
Podobne wnioski n.t. komunizmu będziecie mieć po zwiedzeniu muzeum komunizmu z Sighecie (Rumunia). Bliżej z Polski :))

Teraz o samym więzieniu. Wcześniej mieściła się tu szkoła podstawowa oraz średnia. W samym więzieniu Toul Sleng (S-21) przetrzymywano w kolejnych latach następującą ilość ludzi:
1975   154 więźniów
1976  2250
1977  2350
1978  5765

Te liczby nie zawierają liczby zabitych dzieci. Liczbę tę szacuje się na 20000. Więźniów przetrzymywano ok 2-4 miesięcy. Więźniów politycznych – 6-7 miesięcy. Potem kończyli w grobach poza miastem.

Dopełnieniem „uświadamiania” może być wizyta w „Killing fields” na obrzeżach miasta. Masowe groby są szokiem dla zachodnich turystów, ale dla każdego kto był w Auschwitz może być to „soft”. Jednak jest różnica w tych obu totalitaryzmach. Niemiecki nazizm był dokładny, zmechanizowany. Kambodżański terror był jak dla mnie dziki, prosty w środkach.

Przeraża historia „Więzienia bez Ścian”. Napawa nadzieją obraz dzisiejszych Kambodżan. Po 30 latach zdążyli otrząsnąć się z traumy. Rozwijają się. Nie zamykają na świat. Na co dzień są otwarci i uśmiechnięci, chyba nawet bardziej niż Laotańczycy. Może buddyzm im w tym pomógł. To bardzo pozytywna religia, skupiona na samorozwoju a nie bezsensownej afirmacji cierpienia.