To jest dobry tytuł. Tej dżungli na Borneo jest pełno. To piękna i urozmaicona wyspa. Dlatego żeby było tak dalej – nie jedźcie tam! ;)) Spędziłem tu fajny czas. I nadal tu jestem.
Zawładnęły mną romantyczne ciągoty pójścia w las. Dlatego wybrałem się do Gunung Mulu National Park.
To miejsce jest dość odległe od miast, w środku dżungli ponad 100km od Miri, albo i więcej. Pojechałem tam zobaczyć właśnie dżunglę i jaskinie.

Z dojazdem jest problem. Jest opcja na bogatego hardkora: autobus do Marudi, potem jedna łódź, druga łódź (to sa jeszcze tanie łodzie do 30RM każda), wynajęcie 3 łodzi – kilka stów. I kilka godzin jazdy po krętej rzece. Nikt do Mulu nie chce wozić turystów. Byłaby to przygoda sama w sobie. Cóż.
Można wybrać opcję tanią i lecieć liniami lotniczymi MASWings – spółka córka Malaysia Airlines. Podróż trwa 30min i kosztuje z Miri 139RM. Lotnisko jest 1,5km od parku i wszelkich noclegów tak więc da się pokonać drogę pieszo. Taksówkom dziękujemy!

Już jak tam leciałem to czułem się jak w filmie „Park Jurajski”, albo „Avatar”. Wszędzie zielona korona drzew a od czasu do czasu ponad nie wyrastają drzewa kolosy. A w tle góra Mulu 2377mppp.
Zajebiaszczo!
Park znany jest z największej komory na świecie uznanej jako dziedzicwto światowe – Sarawak Chamber (600m, 400m), oraz z 10tej jaskini co do sumarycznej długości kanałów – Clearwater Cave (150km). Jaskiń jest tam o wiele więcej, ale te dwie są znakiem flagowym Mulu. Park ma też parę dobrze utrzymanych, kilkukilometrowych ścieżek w lesie oraz dwie specjalne trasy – na górę oraz na „Pinnacles”.
Spośród tych ofert jedna mnie zaciekawiła na tyle, że byłem w stanie wydac te 170RM 🙂 Było to Adventure Caving – „Clearwater Connection”. Chodzi o kilkugodzinne przejście z jaskini Wind do Clearwater. To już jest coś. To już jest głębsze zwiedzanie jaskiń. Nie jakieś 300m i wracamy:) Pech polegał na tym, że w okresie kiedy byłem w Mulu spodziewano się przyjazdu 200 Azjatów. Do ich obsługi zostali przeznaczeni wszyscy przewodnicy. Stąd wszystkie wyprawy z grupy Adventure Caving zostały zawieszone.

Widziałem dwie jaskinie Deer Cave oraz Cave of the Wind, jedna duża, druga piękna. Miałem okazję zobaczyć wieczorny „Exodus Nietoperzy”. Dużo chodziłem po dżungli, zrozumiałem i poczułem:) co to znaczy las deszczowy. Widziałem też rożne kosmiczne robaki i owady. Nigdy wcześniej się tym nie interesowałem, ale one naprawdę wyglądają inaczej niż wszystko co widziałem dotychczas. Moi gospodarze byli bardzo serdeczni. Zakumplowałem sie nimi i z paroma innymi lokalsami, piłem z nimi wino ryżowe, whisky i piwo. W różnych odstępach czasu, nie na raz 🙂 Mam za darmo obcięte włosy („hehe – teraz wyglądasz bardziej przystojnie:)” ).

Zamieszkałem na tych parę dni w najtańszym pensjonacie w wiosce. Mulu (Betty) Homestay (15RM/dobę w dorm room). Początek niezbyt zachęcający, potem już było tylko lepiej. Chata w tradycyjnym stylu:drewniana, przewiewna, na palach. Łazienka bardzo tradycyjna, ale ja to akurat lubię. Mają rzekę 10m od domu. Rzeka nie ma krystalicznej przejrzystości, ale jest czysta, bo z gór. Kąpałem się w niej bez obaw. Przez pierwsze 2 dni byłem jedynym ich gościem. Potem dołączył taki David z Holandii. A łóżek i pokoi to oni mają na 20 osób! Kryzys panie! A Betty może upichcić coś na kolację czy śniadanie.

Nie byłbym sobą nie wspomniawszy o kasie. W tym temacie Mulu jest przegięciem. Całą czarną robotę od roku 1974 do 2000 odwalili brytyjscy speleolodzy. Spenetrowali te jaskinie i zrobili mapy. Park narodowy uzyskał status dziedzictwa światowego. W 2002 roku rząd oddał park w prywatne ręce – to jest największy dramat. Widziałem to już parę razy. Jak nie ma zapewnionej konkurencji, powstaje monopol chyba niczym nieskrępowany. Nic mi nie wiadomo o jakichkolwiek obecnie prowadzonych pracach badawczych. Wg jednego z przewodników – Malezyjscy speleolodzy nie są tak systematyczni i zorganizowani. Cennik jest absurdalny. No bo przecież, te jaskinie nie są własnością pana Austalijczyka właściciela, tylko naszą wspólną? Mam nadzieję, że ceny nie będą sukcesywnie odstraszać turystów. Cała ta wioska 3km od parku zależy od Parku. Żyje z niego jakieś 800osób. Młodzi zostają w wiosce, mając nadzieję na rozwój wioski. No zobaczymy…